wtorek, 30 września 2014

Chapter 2


Rano słońce świeciło niemiłosiernie mocno. Jest dopiero 9 rano, a ja już nie mogę spać dalej.  Na śniadanie przygotowałam sałatkę owocową i zrobiłam sok z marchewek. Zostawiłam jeszcze dla innych i poszłam zjeść do salonu.
- Szalona noc?- z rozmyśleń wyrwał mnie głos Greg'a. Tylko jego mi tu brakowało.
- Świetnie się bawiłyśmy z Lucy.- powiedziałam siadając na sofie i zaczęłam jeść.
- Podobno łowcy tam byli.- chytrze się do mnie uśmiechnął.
- Skąd wiesz?- spytałam się zdziwiona.
- Mały ptaszek mi wyszeptał na ucho.
- Byłeś tam, prawda? Byłeś tam i nas widziałeś gdy zwijałyśmy się z bólu i nam nie pomogłeś.- coraz bardziej pełna gniewu zaczęłam mówić głośniejszym tonem.On tylko wzruszył ramionami i odszedł. Zdenerwowana dokończyłam jeść i postanowiłam iść na siłownie.

Lucy POV.
Co do cholery tak głośno gra? Jest jeszcze ranek, chyba. Nienawidzę wstawać z mojego mięciutkiego, ciepłego łóżka. Jednak po długich zmaganiach w końcu wstałam. Poszłam się umyć bo śmierdziałam alkoholem. Zdecydowanie za dużo wypiłam. Po kąpieli zeszłam na dół i okazało się, że ktoś włączył radio. Zegar wskazywał, że jest już po 14. Dziwne, że nikogo nie ma. Zjadłam śniadanie i postanowiłam zadzwonić do Rozalie. W chwili gdy już był sygnał weszła do mieszkania.
- Gdzie byłaś? Pamiętasz, że idziemy na zakupy?
- Byłam na siłowni, bo nie mogłam spać i tak pamiętam.
- Żeby mnie się chciało chodzić na siłownie za każdym razem gdy nie jestem śpiąca.- powiedziałam i podążyłam  za nią do kuchni.
- To co idziemy?
- Okej. Tylko wezmę pieniądze.
****
W galerii musiałyśmy kupić ciuchy na pierwszy dzień nauki. Pierw weszłyśmy do paru sklepów, a później poszłyśmy coś zjeść. Postanowiłyśmy iść do Mc'donald'a. Usiadłyśmy do stolika i zaczęłyśmy się zastanawiać co wybrać.
- To co w końcu bierzemy?- spytałam po 10 minutach zniecierpliwiona i głodna.
- Po długim zastanowieniu wezmę zestaw powiększony i ma tam być tortilla.
- A więc dwa razy.- wstałam z miejsca i poszłam zamówić. Kolejka była trochę długa, ale trudno.
Nagle poczułam jak ktoś się wpycha przede mnie. Zdziwiona spojrzałam na tę osobę. Był to chłopak. Wysoki, umięśniony i wygląda na to, że nieuprzejmy. Poklepałam go po barku, ale nie zareagował. Byłam lekko wkurzona i na dodatek głodna, więc nie będę owijać w bawełnę. Chwyciłam go za bark i odwróciłam w swoją stronę. Zdezorientowany chłopak spojrzał na mnie.
- Radziłabym Ci iść na koniec kolejki.- powiedziałam jak na razie spokojnie i wskazałam koniec kolejki.
- Przykro mi. Nie lubię zbyt długo czekać.- powiedział i wzruszył ramionami po czym znów się odwrócił. O a więc tak chce się bawić? Odwróciłam go jeszcze raz, ale tym razem on też się trochę wkurzył. Teraz jest nas dwóch.
- Nie będę się powtarzać.- spojrzałam mu prosto w oczy. Zdjął moją rękę ze swojego ramienia i w tej chwili podszedł do nas inny chłopak.
- Jakiś problem? Max mówiłem Ci, że masz być uprzejmy dla kobiet.- ten tylko przewrócił oczami i puścił moją rękę.- Przepraszam jeśli sprawił kłopot.- dokończył i obaj odeszli.
Okej to było dziwne. Otrząsnęłam się i akurat miałam zamawiać.
***
Wracając do domu z zakupami opowiedziałam zaistniałą sytuacje Lucy. Sama była też zdziwiona i powiedziała, że skądś go zna tylko nie wie skąd.
Otworzyłam drzwi wejściowe i udałam się do swojego pokoju. Włączyłam muzykę i zaczęłam się zastanawiać w co się jutro ubrać.  Wzięłam ze swojej mini lodówki krew i postanowiłam obejrzeć jakiś film. Padło na Forrest Gump. Znajomi mi go polecali, ale jakoś nie miałam czasu go zobaczyć.
Było już jakoś po 21 i postanowiłam iść spać, ponieważ dzisiejsze zakupy mnie wykończyły. Nastawiłam sobie budzik na 7 rano i wskoczyłam do swojego łóżeczka.

***
Siemka :) W końcu dodaje rozdział i mam nadzieje,
że się spodoba. 
Bardzo bym prosiła o komentowanie. Daje mi to motywację i
radość :)
Mój drugi blog: http://onedirection1237.blogspot.com/



czwartek, 24 lipca 2014

Chapter 1


Jest 21, a ja dalej nie jestem gotowa. Dziś jest sobota, więc razem z moją przyjaciółką postanowiłyśmy iść do klubu Cherry. Przyjęto nas w końcu na studia. Postanowiłam ubrać się w to. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Po rzęsach przejechałam tuszem, a usta pomalowałam krwisto czerwoną szminką.
Z dołu usłyszałam titanie z samochodu Lucy. Zeszłam na dół i wsiadłam do auta.
***
Już przy wejściu muzyka była dobrze słyszalna. Za perswadowałam ochroniarza, żeby nas wpuścił. Weszłyśmy do środka i podeszłyśmy do baru.
- Poproszę dwie wódki z sokiem ananasowym.- zamówiłam nam napoje i miło uśmiechnęłam się do barmana. Całkiem przystojny. Dostałyśmy nasze zamówienia. Pijąc wódkę obróciłam się na krześle i obserwowałam co dzieje się na parkiecie. Lucy postanowiła poszukać pożywienia. W oddali zauważyłam coś dziwnego. Wydawało mi się, że widzę wilkołaka. Postanowiłam to sprawdzić. Odłożyłam swojego drinka na blat i kierowałam się w stronę parkietu. Gdy byłam na miejscu rozglądałam się nerwowo obracając się. W pewnym momencie poczułam ręce na swoich biodrach. Szybko się odwróciłam, łapiąc dłonie tej osoby. Okazało się, że to Lucy, która się ze mnie śmiała.
- Spokojnie Roz.- zabije ją kiedyś. Dalej się ze mnie śmiała, na co przewróciłam oczami. Złapała mnie za rękę i znów prowadziła w stronę baru.
Wzięłam swojego drinka i dopiłam do końca. Spojrzałam na przyjaciółkę i kciukiem starłam resztkę krwi z kącika jej ust. Uśmiechnęła się do mnie.
- Spójrz. Widzisz tego chłopaka tam? Przygląda Ci się od dłuższego czasu.- wskazała dyskretnie palce na bruneta.
- Co? Na pewno nie patrzy na mnie tylko pewnie na jakąś laskę obok mnie. Serio, jestem pewna na sto procent.
- Proszę Cię, ty jesteś ślepa na sto procent. Jak tak mu się przyglądam to uważam, że powinnaś się za niego brać. Ciasteczko z niego, a taka okazja może się nie powtórzyć.
- Okej, coś Ci powiem. Po pierwsze to chłopak powinien się starać o dziewczynę. Po drugie jak bym się mu spodobała to by do nas podszedł. A więc przepraszam, że nie jestem zainteresowana.
- Jak tam sobie chcesz.- powiedziała obojętnie, lecz w jej głosie słyszałam zdziwienie. Nie będę się brała za pierwszego lepszego gościa, który na mnie spojrzy.
Żeby rozluźnić atmosferę pomiędzy nami zaciągnęłam ją na parkiet. Uśmiechnęła się do mnie w stylu " to ostatni raz". Zaczęłyśmy się wygłupiać, robiłyśmy dziwne pozy, a ludzie się tylko patrzyli i pewnie myśleli co za dziwaczki.
Tańczyłyśmy, co chwile znów zamawiając drinki. Zgłodniałam, więc poszłam się porozglądać za posiłkiem. Dla jasności przeważnie biorę tylko facetów, chyba że jakaś laska mnie max wkurzy. Zobaczyłam jak jakiś koleś dobiera się do dziewczyny, a ona starała się go ignorować. Cel ustalony idealnie. Podeszłam do niego i zaciągnęłam do toalety. Na szczęście jest to jeden z lepszych klubów,więc toalety były w porządku. Koleś zaczął całować moją szyje i macać po tyłku. Szybkim ruchem go odwróciłam i wbiłam kły. Trzymałam rękę na jego ustach, żeby był cicho. Oczywiście nie tak mocno, żeby go nie udusić. Gdy skończyłam znów obróciłam go twarzą do siebie.
- Przyszedłeś do toalety z jakąś dziewczyną. Opierała się, aż w końcu Cię uderzyła i zemdlałeś, ok?- spojrzałam mu prosto w oczy, a on tylko kiwnął głową.
Pospiesznie wyszłam z toalety, mało nie wpadając na kogoś. Szukałam Lucy, aż ją w końcu wypatrzyłam. Tańczyła z wysokim lokowatym brunetem. Ktoś im jednak przerwał. Do jej partnera podszedł inny chłopak i szepnął mu coś na ucho. Po chwili obaj odeszli. To było podejrzane. Moja przyjaciółka mnie zauważyła i do mnie podeszła.
- On jest niesamowity. Widziałaś tego kolesia, z którym tańczyłam prawda? Nieziemski.- mówiła choćby była gdzieś indziej. Przewróciłam oczami.
Dalej stałyśmy przy toalecie, a ona dalej nawijała o nieznajomym przystojniaku. Po chwili obie zasłoniłyśmy uszy i zwijałyśmy się z  bólu. Oni tu są. Łowcy.
- Musimy uciekać.- złapałam ją za rękę i szybko wybiegłam z klubu.
Pisk trochę ucichł, ale dalej był nie do zniesienia. Jeszcze trochę się oddaliłyśmy, aż do chwili gdy on zniknął. Stałyśmy przy jej samochodzie. Wsiadłam do środka i zobaczyłam tego samego chłopaka co niby "przyglądał " mi się w klubie. Tym razem widziałam jak się nam przyglądał z zaciekawieniem. Cholera, trzeba coś zrobić. Uśmiechnęłam się do niego mając nadzieje, że sobie już pojedzie. A on przeciwnie, też lekko się uśmiechnął i zaczął iść w naszym kierunku. W myślach modliłam się, żeby Lucy już jechała. On niestety zdążył do nas podejść, Zapukał w okno. Otworzyłam je,  a on dał mi moją kurtkę skórzaną i odszedł. W końcu ruszyłyśmy, a ja wpatrywałam się w plecy chłopaka i patrzyłam jak odchodzi w kierunku swojego motocyklu.
Mam nadzieje, że jutro niczego nie będę pamiętała.



***
Hej :) Postanowiłam dodać od razu rozdział bo miałam taką malutką
wene. Mam nadziej, że się wam spodoba. Za niedługo wjeżdżam nad morze, ale 
postaram się dodać jeszcze jeden rozdział :) A więc do następnego.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ i INSPIRACJA :)

Prolog

Nowy etap w naszym życiu. Studia. Nowe znajomości, przyjaźnie i rozterki miłosne. Wszystko wydaje się normalne. Szkoła, ludzie, miejsca, ja. Jednak pozory mylą. Nie jestem zupełnie jak inni, zresztą nie tylko ja. Za dnia normalni studenci, a w nocy bestie szukające pożywienia. Na świecie jest wiele takich osób, lecz ludzie są zbyt głupi i naiwni, żeby to dostrzec. Jednak, że istnieje grupka ludzi, którzy polują na takich jak my. Nazywamy ich łowcami. Dlatego robimy, co w naszej mocy, żeby nas nie znaleźli. Codziennie walczymy o przetrwanie.

Co jeśli tym razem wszystko źle się potoczy?
Jeśli istota nadprzyrodzona zakocha się w łowcy?
Zginą, czy przetrwają?


***
Cześć :) To jest już mój drugi blog, który postanowiłam założyć :)
Mam nadzieje, że prolog Was zainteresuje i będziecie czytać tego bloga.
Jeśli wam się nudzi i nie macie co robić to tu macie mój inny blog :)
http://onedirection1237.blogspot.com/